FORUM MIŁOŚNIKÓW PISMA ŚWIĘTEGO Strona Główna FORUM MIŁOŚNIKÓW PISMA ŚWIĘTEGO
TWOJE SŁOWO JEST PRAWDĄ (JANA 17:17)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy JEHOWAH jest obojętny wobec tych, którzy chcą Mu służyć?
Autor Wiadomość
Benjamin.Szot
[Usunięty]

Poziom: 97
HP: 82251/88443
 93%
MP: 0/42228
 0%
EXP: 198/1408
 14%
Wysłany: 2016-03-12, 16:55   Czy JEHOWAH jest obojętny wobec tych, którzy chcą Mu służyć?

Doświadczenie opisane w książce Krzysztofa Bilińskiego pt. Hiobowie XX wieku, Wrocław 1998 r. str. 44 - 48. Dotyczy wspaniałej postawy Franciszka Puchały. Ciekawa relacja opowiedziana przez jego dzieci porusza m.in. dyskusję z jezuitami oraz jakie prześladowania ze strony katolickiego kleru dotknęły jego i jego rodzinę :

str.44
" Chociaż ksiądz, wójt, komendant policji i kierownik szkoły utworzyli jednolity front, zagradzając drogę dla prawdy Jehowy, to jednak podobna do wartkiego potoku w porze wiosennej prawda potrafiła ruszyć z miejsca wszystko co przeszkadzało na drodze. Docierała do serc wielu ludzi, którzy obecnie są w prawdzie. Przywódców kościelnych, tak pewnych zwycięstwa, ogarnęło przerażenie, gdy znienawidzony Puchała zamiast skapitulować ze strachu, poddać się, przystąpił do natarcia na główną twierdzę ciemności, wydając ulotkę z trzynastoma punktami odnośnie do wierzeń Kościoła katolickiego. Ulotek tych nie chciano drukować, gdyż nie były zatwierdzone przez cenzurę. Po wielu jednak staraniach wydrukowano ją w Drukarni Inwalidów w Krakowie. Została ona przez zainteresowanych prawdą w Krakowie rozdana w całej okolicy. Wrzucano ją do skrzynek na listy w domach i w mieszkaniach księży, biskupów i innych duchownych oraz inteligencji katolickiej. Ulotka zawierała notatkę , że zostanie przyznana nagroda temu, kto udowodni na podstawie Pisma Świętego, że wywody jej nie są słuszne. Za każdy punkt można otrzymać 10000 marek. Punkty do dyskusji zostały wyciągnięte z książki Daty rozwoju historii kościoła katolickiego wydanej przez biskupa Waplera. Ojciec szperał za tym w archiwach Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie.

Zainteresowanie tą sprawą rozpaliło wyobraźnię obu stron. Zwycięstwo mogło być tylko po jednej stronie. Co zwycięży - prawda czy kłamstwo ? Po rozesłaniu ulotek, jezuici przystąpili do ataku. W domu ojca zjawił się specjalny wysłannik, ks. jezuita Bisztyga. W chytry sposób chciał się jak najwięcej dowiedzieć o przeciwniku, z którym mieli dyskutować. Co Puchała wie, a czego nie wie ? Chciał zastraszyć ojca. Powiedział : " Panie Puchała - Pan wie z kim Pan zaczął walkę ? Z taką instytucją , jaką jest nasz odwieczny kościół ! Jeszcze nikt z nim nie wygrał ! Niech Pan odwoła to wszystko, to nie będziemy wyciągać konsekwencji ! Inaczej będzie pan oskarżony i osadzony w kryminale ! " Puchała był jednak nieustraszony. Odpowiedział : " Co się stało, to się stało, żądam publicznej dyskusji. "
Jezuita poinformował swoją stronę o przeprowadzonej rozmowie. Na publiczną dyskusję księża jednak się nie zgodzili, za to zaczęli polemizować na łamach gazety : " Głosy Katolickie " - wychodzącej w Krakowie pod redakcją największego z teologów, jezuity prof. Rostworowskiego.
W gazecie tej zamieszczono " List otwarty do Pana Puchały i kilka słów od Pana Puchały. " Co Puchała do nich pisał i jaką otrzymał odpowiedź - zostało zamieszczone w gazecie.
Ponieważ jezuici zaczęli drwić i wyszydzać prawdę Jehowy Boga, ojciec zaniechał pisania do redakcji " Głosów Katolickich " i zażądał kategorycznie dyskusji. Jezuici zgodzili się na to, ale przy drzwiach zamkniętych, bez udziału publiczności. Zaproponowali dyskusję w ich sali, w klasztorze przy ul. Kopernika w Krakowie. Ojciec odrzucił propozycję, bo bał się podstępnego wprowadzenia w zasadzkę, gdzie ślad po nim by zaginął. Nie zgodził się na to miejsce i zaproponował dyskusję na sali zgromadzeń Badaczy Pisma Świętego w Krakowie - Podgórzu przy ul. Kącik. Przedtem jednak jezuici wysłali największego teologa, prof. Rostworowskiego, do papieża, do Rzymu, aby jednomyślnie opracować plan działania w tej niebezpiecznej dla Kościoła sprawie. Do dyskusji uzgodniono punkt ( str. 45 ) trzynasty, o nieśmiertelności duszy, ponieważ na resztę punktów nie było żadnego poparcia w Piśmie Świętym. Chociaż na ten ostatni punkt też nie było w Biblii żadnego poparcia dla duchowieństwa, to jednak spodziewało się ono, że prostego człowieka, nie uczonego w teologicznych szkołach, da się wykpić, wyszydzić, ośmieszyć, a później oskarżyć. Myślało - kto tam wie, jak naprawdę wygląda sprawa nieśmiertelności. Przecież jest to dla ludzi wielką tajemnicą. Jeżeli oni " zjedli zęby na dociekaniach " , to co może wiedzieć taki prosty człowiek.

Tak przebiegle i chytrze myśleli jezuici, którzy wielu wyprowadzili w pole; myśleli, że i tym razem nie będzie to sprawą trudną. Myśląc o zwycięstwie, weszli sami w pułapkę, łapiąc się na tym, że " uczą się zawsze i nigdy do znajomości prawdy przyjść nie mogą " ( Iz. 56 : 10 - 12 ). Historia dowodzi, że w przeszłości nawet tak wyszydzony i niepozorny człowiek, pastuch trzody, może skutecznie ugodzić szydercę niepozornym kamieniem, zadać druzgocący, śmiertelny cios olbrzymowi - jak to uczynił Dawid Goliatowi. I tu, w nowożytnych czasach, znowu wystąpił na arenę odwieczny, stary, zagorzały w szyderstwie olbrzym, wróg prawdy, jakim był Kościół katolicki, który na swoim koncie miał winę krwi pomordowanych dla prawdy. Ten, który wielu powalił w " Inkwizycji świętej " , uprzątnął tych, którzy nieśli pochodnię prawdy i przyświecali tym, którzy pozostali w mrokach niewiedzy. Teraz ten olbrzym poczuł się zagrożony. Wyruszył więc ze swego legowiska uzbrojony w miecz Kościoła, mając do dyspozycji władzę policyjną, władzę szkolną, sądy, masy ludzkie, które na skinienie duchownych gotowe były na wszystko.
Oba fronty światłość i ciemność z ogromnym zainteresowaniem śledziły przebieg walki, podobnie jak za czasów walki Dawida z Goliatem. Prasa katolicka rozdmuchiwała zainteresowanie, rozpalała ciekawość tłumów. Wypowiadała się : " Zobaczymy kto ma rację - Kościół katolicki stojący od wieków - czy garstka obałamuconych biedaków, którzy nawet Pisma Świętego nie umieją dobrze czytać. "

Szydzono z braci, że to pospolita lichota, krawcy, szewcy i parobki od gnoju.
Oświadczono też, że do Pisma Świętego trzeba głębokiej wiedzy teologicznej, i że duchowni badają przez wieki Biblię i jeszcze mało wiedzą, a cóż dopiero tacy prości ludzie.

Ustalono termin dyskusji. Ze strony jezuitów zasiedli : Jan Rostworowski, ksiądz Gliwa, ksiądz Chodoleński oraz prawnik Konopka. Ze strony braci : Franciszek Puchała, Czesław Kasprzykowski, Wacław Narodowicz oraz kliku świadków. Przybyły też dwie stenografki, aby całą dyskusję notować. Jezuici wzięli też swego stenografa. Ojciec z góry zastrzegł sobie, że po dyskusji ma zamiar wydać broszurę i rozpowszechnić ją za darmo. Jezuici pewni będąc zwycięstwa, oświadczyli, żeby Badacze wzięli nie tylko dwóch, ale dziesięciu stenografów i wydali nie broszurę, ale całe tomy i kazali sobie za te tomy płacić, żeby zwróciły się koszty wydatkowane na stenografów. Mówili tak, bo spodziewali się wygranej. Dlatego też sprowadzili prawnika na salę dyskusyjną, aby w razie przegranej Puchała został aresztowany i osadzony w więzieniu.
Przebieg całej dyskusji był podany w broszurze Bitwa na niebie, która jest niektórym braciom znana. Dyskusja na temat jednego punktu o nieśmiertelności duszy trwała około dwie i pół godziny. Jezuici przynieśli na salę dwie walizy książek, wyłożyli je na stół - bracia myśleli, że dyskusja potrwa chyba tydzień. Okazało się, że do tych wielkich ksiąg mądrości nawet nie zaglądali. Rostworowski miał tylko na kartce spisane teksty, na dowód, że 1) człowiek składa się z ciała i duszy nieśmiertelnej, 2) po śmierci dusza odłącza się od ciała, 3 ) za dobre idzie się do nieba, a za złe do piekła.

Bracia zjawili się tylko z Bibliami oraz ze słownikami - greckim i hebrajskim. Wykazali dobitnie na podstawie Biblii, że : ( str.46 )
- człowiek po stworzeniu go przez Boga został nazwany duszą;
- duszami nazwane są też inne stworzenia wodne, lądowe, powietrzne;
- dusza może jeść mięso, może chorować oraz może być zabita;
- po śmierci człowiek jako dusza przestaje żyć;
- dusza umiera.

Jezuici widząc, jak potężne są te dowody i argumenty, poczuli swą porażkę. Zaczęli się wycofywać. Oświadczyli : " Panowie nam nie udowodnili, nie przekonali nas. Radzimy, aby te argumenty i teksty spisać, dać do przedyskutowania dwom fakultetom teologicznym : krakowskiemu i warszawskiemu. "

W czasie dyskusji jezuici wyparli się ognistego piekła oświadczeniem, że inteligencji o takim piekle nie głosi się. Oświadczono, że mówi się to tylko prostakom, aby się czegoś bali. Powiedzieli też : " Was taka garstka i mielibyście mieć rację, a nas tak liczne miliony i bylibyśmy w błędzie ? Lecz choćby tak było, to nasz ludek jest tak przywiązany do naszego Kościoła, że już od nas nie odejdzie. "

Skompromitowani jezuici poderwali się do wyjścia. Kasprzykowski powiedział : " Panowie, czemu już po tak krótkim czasie kończycie dyskusję ? "

Po zwycięstwie nad wielkim szyderczym olbrzymem zapanowała wielka radość wśród szeregów prawdziwych chwalców Jehowy, zaś konsternacja i zawstydzenie po stronie przeciwnej.

W gazecie " Głosy Katolickie " jezuici nadmienili m.in.: " Trzeba przyznać, że Badacze Pisma Świętego zachowali się z pewną uniżonością chrześcijańską, jak również i to, że nie są całkiem pozbawieni wykształcenia. "
Od tego czasu księża nie odważyli się więcej na dyskusję, ponieważ dowiedzieli się, że sprawa jest znacznie głębsza, niż się wydawało.

Broszura z dyskusji została wydana w Ameryce w kilku językach, jak również w języku polskim. Przysłano ja do Polski - stała się dalszym tryumfem prawdy nad fałszem.

Wierne trwanie ojca w prawdzie sprowadziło też prześladowanie na dzieci. Kierownik szkoły, Biernat, mszcząc się na najstarszym synu, mocno go pobił pod pretekstem, że podstawił uczennicy nogę. Skończyło się na tym, że syn został wyrzucony nie tylko z miejscowej szkoły, lecz postarano się o to, aby w całym państwie polskim nigdzie nie został przyjęty do żadnej szkoły. Pozostałym trojgu dzieciom wolno było dojść tylko do trzeciej klasy, ponieważ w trzeciej klasie dzieci szły do spowiedzi, my zaś odmówiliśmy uczynienia tego. Zabroniono nam dalszego uczęszczania do szkoły. W 1929 roku ojciec udał się z prośbą do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, aby ostatnie dziecko mogło skończyć szkołę podstawową. Z Ministerstwa przyszła odpowiedź, że dzieci mogą chodzić do każdej szkoły w Polsce. Szkołę podstawową ukończyło tylko jedno dziecko, troje zaś musiało zadowolić się tylko trzema klasami. Poza tym byliśmy prześladowani przez inne dzieci w szkole i poza nią.

Wrogowie prawdy czyhali tylko na to, aby ojca przyłapać na jakimś słowie i oskarżyć przed sądem - podobnie jak było to z Jezusem.

Niedługo po przyjeździe z Ameryki ojciec został zaproszony do szkoły w celu naprawienia okien. W klasie był wielki krzyż. Na zapytanie córki, co to wisi na ścianie, ojciec oświadczył, że to jest bałwan. Obecny tam chłopiec słysząc to, doniósł kierownikowi, ten co rychlej księdzu, a ksiądz komendantowi policji. Wszystkimi siłami zabiegali, aby Puchałę osadzić w więzieniu.
Wytyczono sprawę w sądzie grodzkim w Niepołomicach. Ojciec wziął sobie adwokata. ( str. 47 )
Przebieg rozprawy był mniej więcej taki :

Sędzia : " Oskarżony powiedział na Jezusa bałwan ".
Oskarżony : " Jak bym śmiał na Chrystusa w niebie mówić bałwan. Mówiłem tylko na to drzewo, które wisiało na ścianie ".
Sędzia : " Na jakiej podstawie oskarżony tak twierdził ? "
Oskarżony : " Na podstawie Pisma Świętego. "
Sędzia : " Czy może to oskarżony udowodnić ? "
Oskarżony : " Tak. " Otwiera Biblię i podaje do przeczytania sędziemu. Sędzia odczytuje wskazany tekst : Jer. 10 : 2-11, 14, 15. Podaje też do przeczytania prokuratorowi. Chcąc ratować sytuację sędzia powiedział :
Sędzia : " No tak,ale to jest Stary Testament, to odnosi się do Żydów. "
Oskarżony : " To ja mogę udowodnić Nowym Testamentem " i wskazuje List ap. Pawła do Rzymian 1 : 20 - 23.

Po przeczytaniu tego dowodu sąd ogłosił przerwę. Wyszli na naradę. Po dłuższej chwili sąd wszedł. Sędzia zabrał głos i rzekł : " Macie słuszne argumenty. Pan ma rację. Pan zostaje uwolniony od winy i kary. "
Następnie cały skład sądu rozsiadł się wygodnie przy stołach sędziowskich i rozpoczęła się swobodna dyskusja. Cały skład sądu : sędzia, prokurator, adwokat, ławnicy i protokólanci - otrzymali w ciągu kliku godzin obszerne świadectwo o prawdzie zawartej w Piśmie Świętym. Teraz role się zmieniły. Oskarżony orzekał sądy Jehowy Boga, a sędziowie byli w roli oskarżonych. Jehowa znów wspierał swego sługę, dając mu zwycięstwo, a zawstydzenie oskarżonym.

Ojciec musiał się mieć stale na baczności, bo groziło mu zewsząd niebezpieczeństwo. Skoro nie mogli go wrogowie złamać ich prawem i więzieniem, atakowano go znienacka przez osoby zwyrodniałe, które gotowe były odegrać role Kaina za parę brzęczących monet. Była chwila, że w restauracji podczas posiłku jakiś nieznany osobnik wszczął bez powodu awanturę, następnie wyciągnął długi nóż, aby zadać ofierze cios.
Właściciel restauracji, znając ojca, w ostatnim momencie schwycił go i schronił w pokoju, zamknął drzwi, awanturnika zaś wyrzucił na ulicę. Po chwili ojciec poszedł w swoją stronę.

W innym czasie zjawił się znów jakiś podejrzany typ z prośbą o nocleg. Udawał brata. To znów, że jedzie na jarmark, aby kupić konie. Podczas nocy planował zabójstwo ojca, ale światło lampy i czujność ojca onieśmieliły bandytę. Skoro on podnosił się z posłania do skoku, aby zadać ojcu cios, ojciec również się podnosił z łóżka, i tak przetrwali do rana. Rano podróżny poszedł w swoją stronę, a nie na jarmark, jak to wspominał wieczorem. Naoczni świadkowie widzieli, jak z rana przekładał długi nóż z jednej kieszeni w drugą. Może nawet miał broń palną, ale nie był całkowicie pewny, czy ojciec nie ma podobnej blisko siebie, a ponieważ ojciec był mocny, zwinny, wysokiego wzrostu, onieśmielało to bandytę. Oczywiście Jehowa dawał ochronę, ponieważ ojciec modlił się o opiekę do Stwórcy.

W innym czasie dwóch młodych bandytów odwiedziło nasz dom. Ojca nie było. Mieszkali w odległości kliku kilometrów od nas. Dowiedzieliśmy się później, że napadali w pociągach na powracających do kraju emigrantów, wyrzucali ich podczas biegu pociągu, a mienie rabowali. Do nas już więcej nie przyszli, ponieważ za te przestępstwa zostali ujęci przez policję i po rozprawie sądowej - rozstrzelani.

I tak ojciec, napierając na szańce ciemności, z odwagą szermował Słowem prawdy. Nie ukrywał tchórzliwie prawdy w sercu, lecz opowiadał zbawienie każdemu, kto tylko chciał słuchać; toteż oglądał na własne oczy zwycięstwo Jehowy nad ( str. 48 ) swymi nieprzyjaciółmi, jak jeden po drugim upadali ci wielcy i ci mali. Radował się też, widząc, że Jehowa jest bliski swego sługi i wyrywa go ze wszystkich sideł i pułapek, które wrogowie prawdy nastawili. Spełniał się tekst : " Sidło się potargało, a myśmy uszli " … Ojciec doświadczył też, jak spełniło się na jego oczach proroctwo Psalmu 40 : 10 - 12, 14 - 18. Wszyscy nieprzyjaciele, którzy hańbili imię Jehowy i usiłowali do hańby przywieść jego sług sami z hańbą i zawstydzeniem odeszli. "

wspomniana broszura pt. Bitwa na niebie opisująca dyskusję z jezuitami :

http://www.Jehowa-bibliot...x.php?i=647.png

http://www.piotrandryszcz...a-na-niebie.PDF

UWAGA ! nie akceptuję stron Piotra Andryszczaka za jego brak obiektywizmu. Przytaczam tylko treść broszury Bitwa na niebie, o której mówił Franciszek Puchała

_____________________________________________________________________________

http://biblia-odchwaszczona.webnode.com
Ostatnio zmieniony przez 2016-03-15, 08:16, w całości zmieniany 7 razy  
 
     
Serdunio
[Usunięty]

Poziom: 97
HP: 82251/88443
 93%
MP: 0/42228
 0%
EXP: 198/1408
 14%
Wysłany: 2016-03-13, 08:28   

Benjaminie jak mam rozumieć owo pytanie będące tematem i świadectwo które przytoczyłeś ??
Takie pytanie sobie zadałam odnośnie tego co napisane porównując to do wyznawców Chrystusa.
Jak to pogodzić z męczeńską śmiercią apostołów i chrześcijan którzy za wiarę tracą swe życie do dziś? :-(
 
     
Benjamin.Szot
[Usunięty]

Poziom: 97
HP: 82251/88443
 93%
MP: 0/42228
 0%
EXP: 198/1408
 14%
Wysłany: 2016-03-13, 19:41   

Donia

A czytałaś w ogóle to co napisałem ? bo odnoszę wrażenie, że znowu nie czytałaś, a w najlepszym razie czytałaś bez zastanowienia się nad tym ! Jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia w poruszonym temacie, to lepiej zrobisz jak komentować nie będziesz !

A jeśli bardzo chcesz to jeszcze raz ci zacytuję fragment z życiorysu człowieka, który uwierzył, że JEHOWAH jest prawdziwym Bogiem i modlił się do Niego !

" I tak ojciec, napierając na szańce ciemności, z odwagą szermował Słowem prawdy. Nie ukrywał tchórzliwie prawdy w sercu, lecz opowiadał zbawienie każdemu, kto tylko chciał słuchać; toteż oglądał na własne oczy zwycięstwo Jehowy nad swymi nieprzyjaciółmi, jak jeden po drugim upadali ci wielcy i ci mali. Radował się też, widząc, że Jehowa jest bliski swego sługi i wyrywa go ze wszystkich sideł i pułapek, które wrogowie prawdy nastawili. Spełniał się tekst : " Sidło się potargało, a myśmy uszli " … Ojciec doświadczył też, jak spełniło się na jego oczach proroctwo Psalmu 40 : 10 - 12, 14 - 18. Wszyscy nieprzyjaciele, którzy hańbili imię Jehowy i usiłowali do hańby przywieść jego sług sami z hańbą i zawstydzeniem odeszli. "

Apostołowie byli Hebrajczykami, i każdy z nich wierzył, że JEHOWAH jest prawdziwym Bogiem Izraela i modlił się do Niego. JEHOWAH wielokrotnie wyrywał apostołów z rąk ich wrogów, troszczył się o nich jak najlepszy Ojciec. Ale czasami przychodził też czas, że musieli dla prawdy poświęcić własne życie.

Jeśli nie wierzysz, że JEHOWAH jest prawdziwym Bogiem, to więcej mnie nie zaczepiaj, bo nie zamierzam z tobą prowadzić jakichkolwiek dyskusji !


______________________________________

http://biblia-odchwaszczona.webnode.com[/b]
 
     
Serdunio
[Usunięty]

Poziom: 97
HP: 82251/88443
 93%
MP: 0/42228
 0%
EXP: 198/1408
 14%
Wysłany: 2016-03-13, 23:16   

Benjamin.Szot napisał/a:
Apostołowie byli Hebrajczykami, i każdy z nich wierzył, że JEHOWAH jest prawdziwym Bogiem Izraela i modlił się do Niego. JEHOWAH wielokrotnie wyrywał apostołów z rąk ich wrogów, troszczył się o nich jak najlepszy Ojciec. Ale czasami przychodził też czas, że musieli dla prawdy poświęcić własne życie.


Co dla niektórych ten czas nadchodził bardzo prędko...tak jak dla młodziutkiego Szczepana.
Nasz Ojciec zatroszczył się o nas już wystarczająco ,dając wszystko co chciał nam dać( według Swojej woli) w Swoim Synu.

Benjamin.Szot napisał/a:
Jeśli nie wierzysz, że JEHOWAH jest prawdziwym Bogiem, to więcej mnie nie zaczepiaj, bo nie zamierzam z tobą prowadzić jakichkolwiek dyskusji !


Gdybym nie wierzyła to co bym na tym forum dyskusyjnym Pisma Świętego robiła.

Cytat:
 Czy JEHOWAH jest obojętny wobec tych, którzy chcą Mu służyć?


Nie,nie jest... ofiarował im zbawienie - życie wieczne.
 
     
Benjamin.Szot
[Usunięty]

Poziom: 97
HP: 82251/88443
 93%
MP: 0/42228
 0%
EXP: 198/1408
 14%
Wysłany: 2016-03-14, 09:07   

Donia

Cytat:
Jeśli nie wierzysz, że JEHOWAH jest prawdziwym Bogiem, to więcej mnie nie zaczepiaj, bo nie zamierzam z tobą prowadzić jakichkolwiek dyskusji !

Gdybym nie wierzyła to co bym na tym forum dyskusyjnym Pisma Świętego robiła.


To cieszę się. W takim razie przepraszam za cierpkie słowa. Zazwyczaj spotykam na forach wykluczonych, którzy podważają Imię Boże i opiekę Bożą, więc proszę się nie dziwić. Z wykluczonymi nie dyskutuję.

Cytat:
Czy JEHOWAH jest obojętny wobec tych, którzy chcą Mu służyć?

Nie,nie jest... ofiarował im zbawienie - życie wieczne.


Nie tylko. Również przejawia opiekę i troskę o każdego kto się do Niego zwraca w modlitwie, o ile postępuje właściwie i jest szczery. JEHOWAH - to Bóg Żywy !

__________________________________________

http://biblia-odchwaszczona.webnode.com
 
     
Benjamin.Szot
[Usunięty]

Poziom: 97
HP: 82251/88443
 93%
MP: 0/42228
 0%
EXP: 198/1408
 14%
Wysłany: 2016-03-14, 09:08   

Doświadczenie opisane w książce Krzysztofa Bilińskiego pt. Hiobowie XX wieku, Wrocław 1998 r. str.10 - 11. Opowiada Stefan Milewski co przeżył w czasie, gdy był w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie :

" Wydarzenia jakie miałem przy tej pracy, muszę opisać, gdyż jest ono wyraźnym dowodem, że Bóg Jehowa chroni tych, którzy starają się zachować wobec Niego wierność.
Choć była to już pora wiosenna, lecz Buchenwald położony wysoko był jeszcze pogrążony w śniegu i lodzie. Komando, do którego należałem, zatrudnione było kilka kilometrów od obozu. Podczas pracy pękła mi na pół podeszwa u jednego trzewika, tak, że śnieg dostawał się do środka, a podczas powrotnego marszu do obozu chodziłem gołą stopą po śniegu. Kawałka sznurka lub drutu do podwiązania pękniętego trzewika nie było skąd wziąć, a o otrzymaniu innych trzewików ani nawet marzyć.
Gdy tak wieczorem w baraku zrezygnowany, przygotowany na przeziębienie, śmierć i krematorium modliłem się do Jehowy, prosząc o Jego pomoc i kierownictwo, słyszę, że u drzwi wejściowych do baraku wywołują mój numer. Gdy doszedłem bliżej czekał tam na mnie jeden z braci niemieckich z innego bloku z drugim nieznanym mi więźniem z czerwonym trójkątem.Więzień ten trzymał coś pod bluzą. Brat ten zapytał mnie : " Bracie, czy nie potrzebujesz czasem butów ? " Mnie wtedy ze wzruszenia głos zatkało w gardle. Podniosłem więc tylko nogę i pokazałem im swój rozłupany trzewik. Wtedy brat ten, zwracając się do swego towarzysza rzekł : " Dawaj, co masz " . Ten zaś wyjął spod bluzy nowe, dobre trzewiki. Był to więzień polityczny zainteresowany prawdą, który pracował w obozowych warsztatach szewskich.

W takich warunkach nawet brak sznurowadła u trzewików mógł się przyczynić do śmierci człowieka, gdyż maszerując kilka kilometrów w zwartej kolumnie, otoczonej żołnierzami, często jeden więzień drugiemu nadepnął na piętę i jeśli trzewik na nodze nie trzymał się mocno, można go było stracić, a podnieść go z powrotem było niemożliwe, gdyż do wychodzących z szeregu eskortujący esesmani natychmiast strzelali. Toteż gdy jednemu z braci niemieckich ( Herman Emter ) sznurowadła zupełnie się zniszczyły, chodził po terenie obozu i rozmyślał, skąd zdobyć kawałka sznurka lub drutu by, idąc jutro do pracy, zawiązać swoje trzewiki, ażeby nie zgubić ich po drodze. Modlił się więc w duchu do Jehowy, prosząc o pomoc. Wtem nadszedł z przeciwnej strony inny brat. Zaczepił go, pytając : " Słuchaj, Herman, może potrzebujesz sznurowadła ? " I nie czekając na odpowiedź, wyciągnął z kieszeni nowe, skórzane sznurowadła i wręczył temu bratu.

Jeszcze inne wydarzenie. Było to w obozie Ellrich, blisko Dory. W kwietniu 1956 r. , gdy już front się zbliżał zaczęto obóz ewakuować. Niektórzy więźniowie, między innymi też mój kapo, trzymali się blisko kuchni, która stała w pewnym oddaleniu od baraków mieszkalnych, by uniknąć wywiezienia, doczekać przejścia frontu i wyjść prędzej na wolność. Ponieważ wielu z nich było weteranami obozowymi, więc ufając ich przebiegłości i doświadczeniu, trzymałem się ich towarzystwa. Lecz gdy w pewnej chwili trochę się od nich oddaliłem, dwóch strażników obozowych, również więźniów, zagrodziwszy mi drogę powrotu i przyłożywszy mi przez plecy kilka kijów, zapędzili mnie do pociągu, którym zastałem wywieziony. Później dowiedziałem się, że tych więźniów, którzy pozostali, których nie zdążyły władze obozowe wywieźć, zapędzono do jednego z tuneli wykutych w skale w kamiennej górze obok obozu i tam kilkoma granatami uśmiercono.

Tak to Jehowa Bóg znajduje narzędzia, by wiernych Jemu nawet kijem od śmierci wyratować.
Podobnych przykładów cudownej opieki i kierownictwa Jehowy, naszego Niebiańskiego Ojca, można by przytoczyć wiele.

Pomimo strasznych warunków, jakie w wielu obozach istniały, bracia wykorzystywali każdą okazję, by wydawać świadectwo o Królestwie Bożym współwięźniom, między którymi znajdowali się w niektórych obozach, gdzie było więcej braci, jak np. w Buchenwaldzie. "

______________________________________________

http://biblia-odchwaszczona.webnode.com
 
     
Benjamin.Szot
[Usunięty]

Poziom: 97
HP: 82251/88443
 93%
MP: 0/42228
 0%
EXP: 198/1408
 14%
Wysłany: 2016-03-15, 10:15   

Doświadczenie opisane z książce Krzysztofa Bilińskiego pt. Hiobowie XX wieku, Wrocław 1998 r. str. 13 - 16. Opowiada K.Czap - Łódź :

( str. 13 ) " W 1932 r. nastał rozłam. Było to na ulicy Wólczańskiej. Pamiętam, przyszedł brat Scheider. Po wygłoszeniu wykładu podchodził do każdego z nas i pytał po jakiej stronie każdy stoi, po stronie Towarzystwa czy po przeciwnej.Po dokonaniu tego podziału wyprosił wszystkich przeciwników. Wielu wyszło, między innymi Świątek, Piątkowski. W 1933 roku był u nas brat Ruhnau z Gdańska. Dodał nam dużo otuchy i pokrzepienia. Był też bart Harbeck: miał wykład na ulicy Piotrkowskiej 243. Mówił dużo o tomach, że są już jako pokarm stary, który nie ma żadnej wartości. Epifanistom to się bardzo nie podobało.
Nie pamiętam, który to był rok : 1937 czy 1936 - była konwencja w Grabiszewie - na którą pojechałem z żoną, a która była tam pierwszy raz. Przechodziliśmy tam wiele doświadczeń.
Opracowaliśmy Uniejów, ksiądz zorganizował bójkarzy i nas wtedy pobili. Wraz z żoną zatrzymali mnie i zaprowadzili na komisariat. Było tam już wielu braci, kiedy mnie z żoną zaprowadzono do komendanta. W czasie sprawdzania dokumentów zadzwonił telefon. Usłyszeliśmy wyraźnie, jak ksiądz prosił, aby nas zatrzymano do godziny 13, lecz komendant odmówił, gdyż mieliśmy zezwolenie prawne. Następnie komendant zwrócił się do nas z pytaniem, czy słyszeliśmy co mówił ksiądz. Na twierdzącą odpowiedź pozwolono nam odejść. Kiedy wyszliśmy z komendy, na rynku było aż ciemno od tłumu - wrzask niesamowity, z kijami w rękach stali nawet Żydzi. Wróciliśmy do komisariatu, komendant dał nam dwóch policjantów, mówiąc, że więcej nie ma, bo dwóch jest w terenie i bronią naszych braci w podobnej sytuacji. Gdy wyszliśmy, pierwszy wyszedł policjant, a za nami drugi z karabinem. Z trudem wyprowadzili nas na drogę. Szliśmy szybko. Po chwili doleciała do nas kobieta i powiedziała, żebyśmy czym prędzej uciekali, bo możemy oberwać. Zaczęliśmy biec w kierunku szosy, a tam już bili braci. Darli im książki i broszury, a nawet ubrania. Siostrze Oldze Milewskiej wybito ząb. Udało nam się w końcu uciec. "

( po wybuchu wojny - str. 13 ) " Często żandarmi robili rewizję, ale dzięki Jehowie i Jego pomocy nie znaleźli nigdy tych rzeczy. Razu pewnego obstawiono całą dzielnicę, nie puszczono nikogo do pracy, dokonując dom po domu rewizji. Byliśmy tym zaskoczeni, ale i tu Jehowa był nam pomocą. Żona położyła się do łóżka i szybko poustawiała lekarstwa na krześle przy łóżku. Kiedy weszli do mieszkania, zapytali czy żona jest chora. Na twierdzącą odpowiedź postanowili nie robić rewizji, tylko zażądali kluczy od komórki. I tak wszystko było zachowane.
Innym razem byłem na odwiedzinach, mając przy sobie broszury pt. Faszyzm czy wolność. Wracając od tych ludzi do domu spotkałem żandarma. Zawołał : " Halt ! " . Nie przystanąłem, bo miałem blisko do domu i zacząłem biec. Zobaczył jak wpadłem do furtki, i udał się za mną. W mgnieniu oka wpadłem do mieszkania, żona zamknęła drzwi, a ja szybko rozebrałem się i już siedziałem w kalesonach przy stole, a tu już pukanie do drzwi. Żona tworzyła, wpadł pies, a za nim żandarm. Widząc rozebranego mężczyznę zapytał : " Gdzie jest ten, co wpadł na podwórko ? " Żona odpowiedziała, że na podwórzu jest rozebrany płot. Szukał, ale nie znalazł nikogo. ( str. 14 ) Jednak nie pozostawił tej sprawy w spokoju, bo udał się do tego domu, z którego wyszedłem. Mieszkańców tego domu pytał się, kto stąd wyszedł. Oni zrozumieli kto przyszedł i odpowiedzieli, że nikt i tak bez efektu szukał aż do północy.
Pewnego razu zarządzono, bym się stawił do biura w miejscu pracy, bo będę musiał należeć do luftschutzu. Poszedłem wtedy do majstra i powiedziałem, że nie mogę być w luftschutzu, bo jestem świadkiem Jehowy.
On wyjął rewolwer i pokazał mi z zapytaniem, czy widzę ; odpowiedziałem, że tak. Odesłał mnie do biura w towarzystwie pewnego światusa. Gdy stanęliśmy przed dyrektorem, powiedziałem kim jestem. Dyrektor zawołał wszystkich urzędników i powiedział : " Patrzcie, tu jest Bibelforscher, który nie chce być w luftschutzu. " Wtedy zwrócił się do mnie, mówiąc, że nie będę tam zabijał, lecz ratował. Odpowiedziałem, że mogę ratować po cywilnemu, a nie w mundurze. Oni wtedy powiedzieli : " Na was trzeba komunistów, to by was wysłali na Sybir. " Wiem, mówię, że komuniści wysyłają na Sybir, a wy do obozów koncentracyjnych. Wtedy skoczył do mnie i spytał, skąd ja to wiem, kto mnie tego uczy. Powiedziałem spokojnie, że Biblia, która mówi, że będą was zabijać i będziecie w nienawiści u wszystkich dla imienia mego. Wtedy kazał mi iść do domu i przyjść na drugi dzień do biura. Poszedłem do brata Pastwińskiego i Grabickiego. Powiedziałem, że pewnie wyślą mnie do obozu. W napięciu oczekiwałem następnego dnia. Pożegnałem się z żoną i dziećmi, a po drodze prosiłem Pana, by poprowadził sprawę szczęśliwie.
Kiedy stanąłem przed dyrektorem, powiedziałem mu, że jestem gotów. Spojrzał na mnie i kazał mi iść do pracy. W zakładzie miałem dobrą opinię, w czym znów widziałem opiekę Jehowy. Dużo ludzi było wysyłanych do Niemiec, a mnie zawsze pomijano. Kiedy były alarmy, to ci z luftschutzu mieli spać w fabryce, a ja byłem zawsze zwolniony. Zaczęli wtedy chodzić do majstra i narzekać, że oni muszą spać w fabryce, a Czap idzie sobie zawsze do domu. On im na to : " Bądźcie tak odważni jak Czap, to i wy będziecie zwolnieni. " Było to na krótko przed wyzwoleniem, kiedy to otrzymaliśmy rozkaz kopania okopów. Zawołali wtedy mnie i powiedzieli, że muszę iść z łopatą za miasto. I znów odmówiłem. Powiedzieli, że muszę iść, ale odmówiłem i poszedłem kroić zelówki. Nie wiem jak to się stało, że odkroiłem sobie kawałek palca. Majster zaczął krzyczeć, że zrobiłem sabotaż. Odesłali mnie szybko do szpitala. Zwolniony byłem z pracy przeszło miesiąc, i tak pracowałem z braćmi do samego wyzwolenia. Za czasów okupacji mieliśmy dużo pracy. Ludzie wtedy słuchali, gdyż byli w lęku. "

( str. 16 ) " W roku 1950 zostałem aresztowany w sali. Po przeprowadzonej rewizji w domu, która trwała do północy, zabrano mnie do Urzędu Bezpieczeństwa. Obiecano mi, że zostanę wypuszczony na wolność, żebym tylko współpracował. Córka miała iść na wyższą uczelnię. Odmówiłem, i od tej chwili zaczęło się znęcanie się nade mną. Mówiono mi, że żona prosi, żebym podpisał, bo dostaje ataki, jest chora. Powiedziałem, że nie jestem lekarzem. Wtedy zmieniono śledztwo. Obiecano mi piętnaście lat za szpiegostwo. To okrutne śledztwo trwało dziewięć miesięcy. Kiedy przyszedł dzień rozprawy, zostaliśmy skuci po dwóch w kajdanki. Rozprawę zrobili przy drzwiach zamkniętych. Nie trwała nawet pół godziny. Zostałem skazany na sześć lat więzienia jako szpieg. Ale i w więzieniu nie było spokoju, bo za głoszenie szło się do " karca". Kiedy mnie wywieziono do więzienia w Koronowie, tam za głoszenie zostałem wysłany do izolatki, gdzie byłem przez dwa miesiące. W izolatce było ciemno, bo okna zasłaniała blaszana blinda.
Pewnego razu otwierają się drzwi i wpuszczają brata Zbyszka Pilaszkiewicza. Razem przesiedzieliśmy pięć lat. Przy pomocy Jehowy wyszliśmy z więzienia, a później dostałem nawet odszkodowanie, ponieważ zostałem uniewinniony. Po wyjściu na wolność dowiedziałem się, ile razy była u mnie rewizja, i że żona siedziała dziesięć dni w więzieniu. "

_______________________________________

http://www.biblioteczka.o...-Pisma-Swietego
 
     
Benjamin.Szot
[Usunięty]

Poziom: 97
HP: 82251/88443
 93%
MP: 0/42228
 0%
EXP: 198/1408
 14%
Wysłany: 2016-03-16, 08:38   

Doświadczenie opisane z książce Krzysztofa Bilińskiego pt. Hiobowie XX wieku, Wrocław 1998 r. str. 29 - 30. Wspomnienia Henryka Kalińskiego - Szczecin :

" Miałem wiele okazji wydawania świadectwa o prawdzie. Byłem mechanikiem i pracowałem przy młockarni, gdzie zawsze zbierało się wiele ludzi. Nie brałem udziału w ogólnych pijatykach, nie używałem ordynarnych słów, przez co zwracałem na siebie uwagę.

Pewnego razu, gdy mówiłem przy młócce o imieniu Jehowy, sołtys zaczął straszliwie bluźnić na Boga i Jego imię. Poruszony do głębi przypomniałem, że wszystko co ma, zawdzięcza jedynie Jehowie. Ostrzegłem go też, że takie bluźnierstwa mogą ściągnąć gniew Boży. Po roku sołtys zaniemówił. Odwiedziłem go w szpitalu, a kiedy zobaczył mnie rozpłakał się. Dał mi do zrozumienia, że zdaje sobie sprawę, że jego bluźnierstwa przeciwko Bogu pociągnęły za sobą opłakane skutki. Wkrótce zmarł.
Pewnego razu do siostry przyszli dwaj głosiciele. Dzięki nim nawiązałem kontakt z braćmi w Szczecinie. Zacząłem bywać w Sali Królestwa. Poznałem wielu nowych braci, którzy do tej pory trwają wiernie przy Jehowie. "



_______________________________________________

http://www.biblioteczka.o...grafie-historia
 
     
Benjamin.Szot
[Usunięty]

Poziom: 97
HP: 82251/88443
 93%
MP: 0/42228
 0%
EXP: 198/1408
 14%
Wysłany: 2016-03-17, 12:25   

Doświadczenie opisane z książce Krzysztofa Bilińskiego pt. Hiobowie XX wieku, Wrocław 1998 r. str. 31 - 41. Opowiada Stefan Materch - Dębsk :

( str. 31 ) " Otóż jak widzimy, Szatan Diabeł, ów wróg Jehowy Boga i ludzkości, stara się w różny sposób ludziom narzucić swe kłamliwe nauki, które mają zohydzić i bezcześcić imię prawdziwego Boga Jehowy, oraz trapić i dręczyć ludzkość, która nie zna słowa prawdy Bożej. Wobec tego ja, będąc przepojony takimi naukami, czułem się strasznie, no bo przecież, gdy sobie uprzytomniłem owo piekło, i te okrutne męczarnie w jego płomieniach, i to bez końca, wiecznie - no to jakże człowiek mógł się czuć dobrze ?
Będąc katolikiem żyłem moralnie, nienawidziłem plugastwa, nie byłem pijakiem ani palaczem i stroniłem od ludzi, którzy to czynili, i to od dziecinnych lat. Dlatego byłem prześladowany i niemile widziany w ich towarzystwie. Żyjąc wśród takiego otoczenia, czułem wielki wstręt i mówiłem nieraz do Boga : " O Boże ! Czy już nie ma na świecie ludzi uczciwych, czyli prawdziwie religijnych ? " Ale ja sam, chociaż starałem się żyć według dziesięciu przykazań Bożych i tego czego uczyła religia, nie czułem się godny tego, by moja dusza, jak to uczyła religia, poszła po śmierci do nieba, o co się bardzo ubiegałem. Nawet żałowałem, że nie jestem księdzem, no bo on, jak mi się zdawało, ma niebo zapewnione. Dlatego nie byłem pewny, czy zasługuję na niebo czy piekło, no bo i skąd ?Dlatego nieraz, gdy byłem sam w lesie czy w polu, to w skrytości gorąco prosiłem Boga, by posłał moją duszę do czyśćca, a nie do piekła. Według nauki religii rzymskokatolickiej z czyśćca, po odpokutowaniu, można się dostać do nieba. Bóg oczywiście nie mógł wysłuchać tej modlitwy, gdyż nie była zgodna z Jego słowem, była wprost głupia. Ale Bóg widział na pewno szczere serce, jak u Jonadaba. "

( po poznaniu Biblii str. 34 - 35 ) " Pewnego dnia, w sobotę, opracowywałem osadę Rościszewa. W tej wsi był folwark. Służba folwarczna nabyła sobie ode mnie kilka książek oprawnych. Niektórzy widocznie zanieśli te książki do proboszcza do zbadania, a ten w niedzielę tj. następnego dnia, publicznie na ambonie zaczął krzyczeć na ludzi, dlaczego biorą takie książki. On ( tj. ksiądz ) gdyby takie książki czytał, przez trzy lata nie dostałby rozgrzeszenia od papieża.
Gdy w poniedziałek udałem się do wioski w jego parafii, to wprost jak w ogień. W pewnej wiosce na początku zaraz wydałem pewnej kobiecie świadectwo i zaproponowałem jej broszurkę za 10 groszy pt. Co obierasz bogactwo czy zgubę ? Owszem, przyjęła ta broszurkę, ale zaraz ją rozdarła. Mówię jej : " No i co pani zrobiła ? Trzeba było przeczytać ". Ona wtedy podniosła taki hałas i zasypała mnie przekleństwami i wyzwiskami. Zlecieli się chyba wszyscy z całej wioski, oczywiście, że żaden nie był z gołą ręką, lecz co kto miał pod ręką to wziął. Obstąpili mnie wokoło. Pytam się ich : " Czego chcecie ode mnie ? " A oni : " Pan tu rozpowszechnia takie książki, które są przeciw Kościołowi i przeciw Bogu ! Tak właśnie ksiądz mówił wczoraj w kościele i takie książki ksiądz kazał palić, tych ludzi bić i gorącą wodą parzyć, bo to są fałszywi prorocy " .

( str. 39 ) " W tym samym powiecie, chyba w roku 1935, bracia ze zboru Nowa Wola urządzali konwencję. Jakieś 10 km stamtąd jest nieduże miasteczko Uniejów. Ludzie byli tam bardzo fanatyczni i zacofani. Nie można było tej miejscowości opracować. Zawsze przepędzali braci. Urządzając konwencję, chcieli bracia zgromadzić większą liczbę braterstwa, i w szybkim tempie opracować to miasteczko. Była tam organizacja Akcji Katolickiej. Zebrało się około trzydziestu pięciu braterstwa. Około dwudziestu osób na rowerach, a reszta na wozach. Błyskawicznie zajęliśmy swój teren, lecz nie zdołaliśmy go całkowicie opracować. Miejscowy ksiądz zorganizował swoją Akcję Katolicką, i napadli na nas jak szakale. Bili i wydzierali teczki, drąc na strzępy literaturę !
Miałem najdalej wyznaczony teren z drugim bratem, a cala ta banda była na ulicy, która wychodziła w kierunku zboru, gdzie stały furmanki i czekały na powracających braci. Wszyscy byli już zgromadzeni przy wozach. Ja zaś ostatni przejeżdżałem na rowerze między tą hordą, lecz policja zrobiła szpaler i nikogo nie przepuszczała prócz nas, bo ta rozwścieczona banda byłaby nas na pewno dalej goniła. Musiałem przejeżdżać między nimi i wołałem tylko " przepraszam ", ale oni się na razie nie zorientowali, kim jestem, dopiero gdy przejechałem poza ten szpaler, spostrzegli się i zawołali : " To i ten był ", i obrzucili mnie kamieniami, pomimo, że stali policjanci.
Za taki napad groziła w myśl prawa owym napastnikom, również księdzu, który ten napad zorganizował, taka kara jak bandzie. Niestety, nikogo z tych napastników nikt z braci nie znał. Być może policja znała każdego, ale to wszystko była jedna szajka. To przecież było za sanacji. Kościół i państwo były w tym czasie jednym. "

( str. 39 - 40 ) " Wrzesień rok 1939. II Wojna Światowa. Wtedy przebywałem w Chotomowie u rodziny Stanisława Kocieniowskiego. Mieli oni sklep spożywczy w Warszawie, gdzie prawie stale przebywali. Do domu przyjeżdżali tylko na nocleg. Zastępowałem ich w małym gospodarstwie z ich babcią. Wszyscy byliśmy Świadkami Jehowy. Ludzie tam byli bardzo fanatyczni i niemile nas widzieli. Jak wiadomo, było wtedy wielkie uprzedzenie przeciw każdemu, kto według nich nie był "Polakiem".
Wobec tego sąsiedzi oskarżyli mnie przed władzą, że jestem szpiegiem. Granatowa policja mnie aresztowała, rabując mi zaoszczędzoną gotówkę ( 1600 zł ), Biblię i dokumenty. Żegnali wtedy wiele osób, przeważnie ludność pochodzenia niemieckiego, rzekomo podejrzanych o szpiegostwo, na komendę w Warszawie. Trzymali kilka dni. Była wojna. Wreszcie kazali stanąć w szeregu i dumają, namyślają się, co z nimi zrobić ? Może rozstrzelać ? Postanowili nas wysłać do obozu, gdzieś w Berezie Kartuskiej. Zatrzymano nas w Mińsku Mazowieckim. Tu znowu doszły do nas pogłoski, że chcą nas rozstrzelać. jednak nie mieli odwagi. Pognali nas do Kałuszyna, ale dalej nie mogli, gdyż tam był już front. Wszystko się rozpierzchło. Powiedzieli : " Idźcie teraz, gdzie chcecie " . "

( podczas okupacji hitlerowskiej - str. 35 ) " Podczas okupacji hitlerowskiej, kiedy żandarmi brali do okopów, trzech braci odmówiło kopania tychże i zostali zamordowani ( rozstrzelani ) przez hitlerowców w miejscowości Dęby, gdzieś około Modlina, pow. Warszawa. Nazwiska tych braci to : Józef Lubacha, Szymański i Dul. Pierwsi dwaj zostawili żony i dzieci, a Dul był kawalerem, liczył sobie około 17 lat. W ostatniej chwili przed wykonaniem egzekucji mordercy im mówili : " Weźcie chociaż łopaty do ręki, a będziecie mieli życie darowane. " Odpowiedź ich była : " Nie ! - wszystko robić będziemy, co jest dla dobra człowieka, ale przykazania Bożego nie złamiemy , które mówi : " Nie zabijaj " . A kopanie okopów jest pomaganiem w zabijaniu " . Jak słyszałem od wielu ludzi, którzy byli świadkami tego mordu, było to wydaniem wielkiego świadectwa, gdyż tam Niemcy zgromadzili setki ludzi, aby się temu przyglądali. "

( jak trzech mężczyzn namówiło się, że zarąbią go siekierami - str. 37 ) " Dowiedziałem się o tym dopiero po trzech latach. Przez niewiastę, u której zostawiłem rower i zapas książek, zaprosili, bym do nich przybył, bo oni chcą nabyć trochę książek. Nie wiedząc o niczym, i ta niewiasta też nie wiedziała, bo to była Niemka, poszedłem do nich, i gdy ich powitałem słowem : Dzień dobry ", odpowiedzieli. jednak na twarzach ich można było zauważyć i wyczytać czysty demonizm. Zachmurzeni jak zbóje, patrzyli tylko w dół. Zauważyłem, że tu jest jakaś zasadzka. Owszem, zwróciłem się w duchu do Jehowy Boga i On dał mi słowa swoje do moich ust. Zagadnąłem ich słowami, że słyszałem, iż chcą sobie nabyć ode mnie jakieś książki : " Owszem mam, a wyjasniają one na podstawie Pisma świętego, że na całej ziemi będzie Królestwo Boże - Raj. Jakaż wielka radość i miłość wtedy będzie…" itp. Wydałem im bardzo długie świadectwo i " do widzenia" - odszedłem. Tej niewieście, przez którą kazali przyjść do siebie, oświadczyli : " Nie wiemy naprawdę, co się z nami zrobiło, jakby nam kto wprost ręce obciął. " Słusznie powiedział Mistrz - Jezus Chrystus : " Oto ja was posyłam jako owce między wilki " - Mat. 10 : 16 i Jana 16 : 2. "

( po wojnie - str. 40 - 41 ) " nadszedł rok 1950, w którym zaczęły się aresztowania Świadków Jehowy. Fałszywie oskarżono świadków Jehowy o szpiegostwo. Wobec tego aresztowano mnie i brata Lubacha. Przyjechali z Urzędu Bezpieczeństwa; pełne auto ciężarowe. Z automatami otoczyli wkoło zabudowanie, leżąc na " gotuj broń ". Kto tylko przechodził, zatrzymywali. Zabrali część literatury, a przeważnie moją, zabrali też rękopisy - tematy biblijne. Nas jednak, mnie i Jana Lubacha, po których przyjechali, nie zabrali, bo byliśmy w tym czasie u braci w Łasinku, pow. Grudziądz, i stamtąd nas wzięli. Trzymali nas w piwnicy na swej komendzie około dwóch tygodni, a następnie pod automatami przewieźli nas do Mławy. Wszystkiego trzymali nas sześć tygodni.
Było to naprawdę " pranie mózgu ", tak że trudno wszystko opisać, podam tylko niektóre ich czyny i traktowanie nas.
Po pierwsze, śledztwo robili nieraz dwa o trzy razy na dobę. W celi przeganianie z jednego miejsca na drugie. To na strych, to znowu do piwnicy, przy tym częste uderzenie w twarz albo okrągłą gumową rurką po plecach. Stać nieraz kazali całą dobę na nogach, ale postałem trochę i kładłem się na podłodze, i spałem, mówiąc im, że nie jestem psem. Zdjęcia robili w różnych pozycjach.
Pewnego razu chciano spisać protokół ( jeżeli się nie mylę ) pod wpływem hipnozy. Zmuszano do spisania życiorysu, ale że nie chciałem, to wsadzili mnie do karceru. Była to mała komórka bez światła i prawie bez powietrza, nie mówiąc już, ile było szyderstw z imienia Jehowy i brutalnych wyrazów, jak i pogróżek. Między innymi jeden się wyraził : " Któż was wyrwie z naszej ręki ? Czy Jehowa ? My nim jesteśmy i co będziemy chcieli, to z wami zrobimy " itp.
Pewnego razu dawali mi do ręki rewolwer i mówią : " Weź to ". Pytam się : " A co to jest ? " - oni " Wieczne pióro " . " No dobrze " mówię, " ale to wieczne pióro potłukę na kawałki " . Mówią : " Tak to nie " . Na wszystkie ich pytania odpowiadałem : " Nie wiem " . Nawet, gdy się mnie pytali, jak się nazywam - odpowiadałem - " Nie wiem, jestem świadkiem Jehowy, a wy macie dowód osobisty " . Tak, że się nic absolutnie nie mogli ode mnie dowiedzieć. - " Jakie obywatelstwo masz ? " - " Obywatel Królestwa Bożego " . Biblię mi oczywiście zabrali. Jak mnie o co pytali, odpowiadałem, by mi oddali Biblię, to będę z nimi mówił. Raz mi dali do ręki Biblię. Przeczytałem im Izaj. 61 : 1 - 4. Wyjaśniłem im to proroctwo i wiele innych rzeczy. A także to, że Bóg upoważnia swych wiernych, aby głosili. Wtedy jeden z nich, zdaje mi się, że to był szef powiada : " O, on się tu z nami dobrze czuje " . I znowu zabrali Biblię, a gdy w końcu nic nie mogli ze mnie wydusić podsunęli mi blankiet protokółowany, na którym było napisane, że działam na rzecz innych państw, a na szkodę swego państwa. Ale śledczy błyskawicznie zakrył ręką to zdanie, myślał, że ja tego nie zauważyłem. Oczywiście nie chciałem podpisać. A w ogóle nic nie podpisywałem, ani na nic nie odpowiadałem. Wtedy włożył mi pióro do ręki, a przytrzymując swoją ręką chciał w ten sposób moją ręką podpisać, ale mu się to nie udało. Następnie wzięło mnie dwóch za jedną rękę i drugich dwóch za drugą rękę, i umaczali w tuszu, chcąc siłą odbić moje palce na tym protokóle. Targałem rękami i to się też nie udało.

Po sześciu tygodniach zwolnili mnie i podsunęli znowu do podpisania takie "przyrzeczenie", że nie będę mówił tego, co tu ze mną robiono. I tego nie podpisałem. No, i wreszcie puścili na wolność. Po wypuszczeniu zachorowałem na rozstrój nerwowy. Było podejrzenie, że dodali do kawy jakiś środek, który go spowodował. Dostałem również zapalenia żołądka. Choroby te były nader dolegliwe. Leżałem w szpitalu przeszło miesiąc. Prosiłem też w modlitwie Jehowę Boga, ażebym jeśli to możliwe, doszedł do normalnego zdrowia, co też się stało, za co jestem Mu bardzo wdzięczny ! A co gorsze mnie spotkało, że po wyjściu ze szpitala nie miałem gdzie kwaterować, bo przecież domu swego nie miałem, a bracia bali się mnie przyjąć na kwaterę, gdyż taki panował strach, że im się zdawało, że zaraz ich zabierze UB. Musiałem przebywać u znajomych katolików, a nawet cztery noce kwaterowałem ( w czasie zimy, mróz około dwudziestu stopni ) pod gołym niebem. Naprawdę, były to chwile straszne do przeżycia ! No, ale wszystko się zagoiło, wszystko przeminęło ! Co najważniejsze, że Jehowa Bóg nie opuścił mnie, nie dozwolił mi stracić wiary, za co jestem Mu bardzo wdzięczny ! Trwam nadal przy głoszeniu Dobrej Nowiny o Królestwie, co jest największą rozkoszą i szczęściem. "

_________________________________________________

http://www.ifp.uni.wroc.p...ysztof-Bilinski
 
     
bartek212701 
VIP


Potwierdzenie wizualne: 27
Pomógł: 1006 razy
Wiek: 31
Dołączył: 19 Mar 2013
Posty: 5722
Poziom: 54
HP: 1694/12102
 14%
MP: 5778/5778
 100%
EXP: 17/317
 5%
Wysłany: 2016-03-17, 15:08   

Benjamin.Szot napisał/a:
eśli nie masz nic mądrego do powiedzenia w poruszonym temacie, to lepiej zrobisz jak komentować nie będziesz !

takie komentarze bede nagradzac warnem! Ludzie to nie smieci, pierwsze ostrzezenie! Na za wiele sobie tu pozwalasz.
 
     
Benjamin.Szot
[Usunięty]

Poziom: 97
HP: 82251/88443
 93%
MP: 0/42228
 0%
EXP: 198/1408
 14%
Wysłany: 2016-03-17, 19:32   

bartek212701

tylko tyle masz do powiedzenia w poruszonym temacie ??? jeśli tak to żałośnie to wygląda ! sam sobie wstaw warna, bo jesteś pierwszą osobą na tym forum, która ustawicznie łamie regulamin !

_________________________________
Ostatnio zmieniony przez Benjamin.Szot 2016-03-17, 19:35, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Serdunio
[Usunięty]

Poziom: 97
HP: 82251/88443
 93%
MP: 0/42228
 0%
EXP: 198/1408
 14%
Wysłany: 2016-03-17, 19:33   

Zastanawiam się nad tytułem tej książki dlaczego akurat "Hiobowie"??
Hiob był "doświadczany"(za zezwoleniem),Hiob zbierał rózgi,Hiob doznawał wszelakiego cierpienia
jednego za drugim coraz bardziej miażdżącego ,nie zostało mu nic ...
Był człowiekiem który zmiażdżony doświadczeniami mógł rzec "Boże mój Boże czemuś mnie opuścił"
właściwie to nawet sobie takie pytanie zadawał ,"dlaczego akurat on" dlaczego jemu to się przytrafia
Hiob doznawał raczej "zabierania" niż "dawania" przez Boga...
 
     
Benjamin.Szot
[Usunięty]

Poziom: 97
HP: 82251/88443
 93%
MP: 0/42228
 0%
EXP: 198/1408
 14%
Wysłany: 2016-03-17, 19:59   

Donia

Tak nazwał książkę prof. Krzysztof Biliński. We wstępie do tej książki napisał o świadkach, że " w okresie międzywojennym posądzano ich o współpracę z komunistami, masonami i z nacjonalistycznymi ruchami żydowskimi. Dołączyła się do tego zjadliwa nagonka prowadzona z pozycji wyznania państwowego, to jest Kościoła rzymskokatolickiego. W czasie II wojny światowej ruch ten, jako skrajnie pacyfistyczny, podlegał represjom ze strony totalitaryzmu niemieckiego, jak i radzieckiego. Wreszcie po wojnie oskarżano ich o szpiegostwo na rzecz amerykańskiego imperializmu, co spowodowało delegalizację w 1950 roku. Od 1989 roku świadkowie Jehowy działają w pełni legalnie. "

Dalej pisze : " W zapisach pamiętnikarskich przewija się wyraźnie heroizm przekonań, poparty niejednokrotnie bolesnymi doświadczeniami, okupiony represjami, pobiciem, więzieniem, a w skrajnych sytuacjach - śmiercią. " str. 3.

Tytuł książki jest jak najbardziej odpowiedni. Ci ludzie cierpieli za wierność Bogu, którym jest JEHOWAH. Jest to godne pochwały i najwyższego uznania.

____________________________________

http://biblia-odchwaszczona.webnode.com
 
     
Serdunio
[Usunięty]

Poziom: 97
HP: 82251/88443
 93%
MP: 0/42228
 0%
EXP: 198/1408
 14%
Wysłany: 2016-03-17, 20:26   

Benjamin.Szot napisał/a:
Tytuł książki jest jak najbardziej odpowiedni. Ci ludzie cierpieli za wierność Bogu, którym jest JEHOWAH. Jest to godne pochwały i najwyższego uznania.


Tak,tylko z fragmentów które czytam to raczej Bóg im w tym błogosławi i zazwyczaj wybawia przed oprawcami,jest im raczej pomocą niż tym który zezwala ich oprawcą na gniotące doświadczenia.
Tym samym raczej czują obecność Jehowah w swoim życiu ,a nie że są skazani na odczucie jak Bóg raczej odwraca od nich swoje oblicze...Tak jak to właśnie czuł Hiob ...

Dobra to tylko tytuł :) Ja mogę widzieć inny akurat dla tej książki,no cóż nie ja jestem jej autorem
 
     
Benjamin.Szot
[Usunięty]

Poziom: 97
HP: 82251/88443
 93%
MP: 0/42228
 0%
EXP: 198/1408
 14%
Wysłany: 2016-03-17, 20:56   

Donia

Ważne są doświadczenia tych ludzi i przede wszystkim to, że Bóg nie jest obojętny wobec tych, którzy chcą Mu służyć.
Każdy dla którego sprawy duchowe są najważniejsze będzie się patrzył na to nieco głębiej.

_____________________________________

http://biblia-odchwaszczona.webnode.com
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
BannerFans.com
BannerFans.com
BannerFans.com
Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 14